Hania to 18 latka, która od wielu lat leczył się psychiatrycznie. Dzisiaj połknęła nieokreśloną ilość tabletek kwetiapiny. Jest głęboko nieprzytomna. W skali Glasgow otrzymała 5 punktów. Oddycha regularnie, bez cech zapadania się dróg oddechowych. Tętno i ciśnienie jest stabilne. Ma prawidłową saturację i poziom dwutlenku węgla we krwi. Pytanie brzmi: Czy zaintubować tę pacjentkę?
Klasycznym wskazaniem do intubacji jest między innymi punktacja w skali Glasgow < 8 punktów. I tak wypadałoby odpowiedzieć na pytanie, gdyby to był egzamin ustny. Ale mam nadzieję, że chcesz osiągnąć coś więcej, niż tylko zdać egzamin. Jeśli, dla odmiany, masz ochotę nauczyć się myśleć i samodzielnie podjąć decyzję, kiedy zaintubować pacjenta, to zapraszam.
Intubacja to tylko narzędzie do osiągnięcia celu. Bardzo poręczne narzędzie, przyznaję, ale tylko narzędzie. W pierwszej kolejności powinieneś sobie zadać pytanie: Jaki jest Twój główny i podstawowy cel?
Priorytetowym celem u każdego pacjent jest uniknięcie niedotlenienia mózgu. I wszystkie algorytmy, zasady i wytyczne to tylko wskazówki jak ten cel osiągnąć. Ale zwalniają Cię one z myślenia.
W przypadku intubacji myślenie polega na zadaniu sobie pytania: Czy intubacja przybliży Cię, czy oddali od Twojego priorytetowego celu? Żeby odpowiedzieć sobie na to pytanie musisz wiedzieć, co Ci intubacja daje a czym ryzykujesz.
Zacznijmy od pozytywów. Intubacja nie ma sobie równych w zapewnieniu drożności i szczelności. Drożność zabezpiecza drogi oddechowe przed zapadaniem się spowodowanym głęboką nieprzytomnością. Szczelność po pierwsze zabezpiecza przed zachłyśnięciem a po drugie, umożliwia wentylację wyższymi ciśnieniami niż jakakolwiek inna metoda.
Zbyt piękne, żeby było prawdziwe? Oczywiście. Zawsze są jakieś minusy. Po pierwsze, intubacja jest trudna. Jeżeli nie czujesz się w niej sprawny to błagam, nie eksperymentuj na żywym człowieku, którego życie jest zagrożone. Jeżeli nie masz wyjścia, to co innego. Tylko zawsze najpierw zapytaj się siebie: Czy to co teraz robię, jest najlepsze dla mojego pacjenta?
Możesz powiedzieć: niczym nie ryzykuje, uda się, albo nie uda. Nie do końca. Intubacja to silny bodziec bólowy, co już samo w sobie jest wadą.
Ból pobudza układ współczulny co zwiększa siłę skurczu serca, przyspiesza jego akcję i obkurcza naczynia krwionośne co prowadzi do zwiększanie pracy serca i ryzyka niedokrwienia mięśnia sercowego.
U większości pacjentów trzeba ten bodziec zrównoważyć lekami, co nie zawsze jest proste. Przy za płytkim znieczuleniu ryzykujesz z jednej silną traumą psychiczną i negatywnymi skutkami bólu na serce, a z drugiej strony przy zbyt głębokim znieczuleniu: zapaścią krążeniową. Albo jednym i drugim, pacjent w ciężkim krwotoku może jednocześnie pamiętać całe wydarzenie i zaliczyć spadek ciśnienia po lekach.
Skoro jesteśmy przy lekach. Leki używane do intubacji powodują bezdech. Jeśli nie zdążysz zaintubować wystarczająco szybko, poziom tlenu we krwi spadnie oddalając Cię od Twojego celu głównego.
Zarówno bezdech jak i spadek ciśnienia spowodują spadek dowozu tlenu do mózgu.
Nie zapominaj też, że wpakowania komuś do gardła ciała obcego może sprowokować wymioty. Próbując uchronić pacjenta przed zachłyśnieciem, możesz się do niego przyczynić.
Na koniec, z zaintubowanym pacjentem coś trzeba począć. Leki, mu podałeś zaraz przestaną działać a poza tym chyba nie zamierzasz tu stać i wentylować go workiem ambu? Potrzeba jest sedacja i respirator co stwarza kolejne problemy wykraczające poza temat tego artykułu.
Wróćmy do Hani. Zaintubować ją? Odpowiedź brzmi jak zwykle: to zależy. Jeśli miałbym możliwość monitorowania jej parametrów życiowych to myślę, że na razie intubacja nie jest konieczna. Ale wiem też, że moi koledzy z Lotniczego Pogotowania Ratunkowego zaintubowaliby ją bez mrugnięcia okiem, bo nie są wstanie intubować w trakcie lotu, w razi nagłego pogorszenia.
Pingback: Uraz czaszkowo-mózgowy: postępowanie przedszpitalne – Krzysztof Wernicki
Pingback: Postępowanie w urazie czaszkowo-mózgowym cz. 2. – Krzysztof Wernicki