4 H i 4 T, albo DOPES, czy najsłynniejsza chyba ocena według ABCDE. Czy takie sposoby na zapamiętanie są przydatne w medycynie?
Osobiście nie mam żadnego skrótu, który realnie przydałby mi się w pracy. Każda sytuacja jest inna, a te skróty zupełnie tego nie uwzględniają.
Na przykład inaczej objawy się intubacja przełyku a inaczej zagięcie rurki intubacyjnej, które to skrót DOPES wrzuca do jednego worka.
Wydawałby mi się przydatny skrót dotyczący OZW, ale zmienił się już tyle razy, że nie wiem nawet czy znam jego aktualną wersję (MONA -> MONIKA B. -> HAK MON -> OH BATON).
Ale może Tobie jakieś skróty się sprawdzają?
Skróty w medycynie ratunkowej są super. Przydałyby się jakieś w internie, zapamiętanie wszystkich cech prolaktyny czy podział na wady serca sinicze i niesinicze jest niełatwe do zapamiętania
Właśnie na taką opinię czekałem! Podaj mi jakiś przykład przydatnego skrótu.
Skróty w medycynie ratunkowej są przydatne, jak dla mnie, w dwóch sytuacjach:
a) Początki edukacji lub edukacja na poziomie średniozaawansowanym – dla osób, które nie mają szerokiej wiedzy klinicznej, umiejętności szafowania zrozumieniem patofizjologii i potencjalnego leczenia, przyczyn i rozumienia konstelacji objawów, diagnostyki różnicowej, więc pierwsze lata studiów RM/lek/piel, żeby dać tym ludziom punkt zaczepienia.
Te mnemoniki ciasno współpracują z wytycznymi, które jak wiemy, są często do wszystkiego, a zatem do niczego. Nigdy nie widziałem jeszcze pacjenta, który perfekcyjnie wpasowywałby się w te piękne tabelki, bo każdy pacjent i każdy ustrój, i każda konstelacja chorób jest subtelnie inna. Z tych subtelnych odmienności, na zasadzie sprzężenia zwrotnego dodatniego, kształtują się zupełnie różne prezentacje danego schorzenia.
b) Sytuacje stresowe z gatunku „NIE WIEM CO SIĘ DZIEJE!”.
Bo kiedy stres zawęża nam logiczne myślenie, algorytmy przychodzą z odsieczą. I jak z pacjentem dzieje się coś, czego nie rozumiemy, a jednak trzeba zadziałać, bo stan pacjenta się szybko pogarsza, to wtedy ostatkiem umysłowej klarowności możemy oprzeć się na takim mnemoniku i algorytmie, znaleźć jakiś punkt podparcia, odzyskać rezon i dalej działać już bardziej kierunkowo.
Lekarz, medyk, to trochę jak enzym. Tylko że musi mieć bardzo dużo centrów aktywnych, które wypracowuje w toku swojej edukacji i doświadczenia. Dopasowuje się do konstelacji objawów i działa tak, by reakcję katalizować i stan pacjenta poprawić, a przynajmniej zdiagnozować.
I takie centra aktywne oparte na mnemonikach i algorytmach to właśnie punkt podparcia dla sytuacji trudnych.
Osobiście jednak, raczej z takich skrótów w praktyce nie korzystam.
System anglosaski natomiast pławi się w tych mnemonikach, szczególnie w celu zapamiętania trudnych i nieintuicyjnych konceptach medycznych, przydatnych głównie podczas edukacji. Sam, jak na razie, układałem drogi skojarzeniowe na kilka elementów koniecznych do zapamiętania, bo łatwiej się zapamiętuje VTOL, jak startujące pionowo samoloty, niż układ żył, tętnic i oskrzeli we wnęce płuca lub VAN niż kolejność nerwów i naczyń pod żebrami.