Algorytmy są potrzebne, żeby była jakaś jedna uniwersalna ścieżka, po które razem jako zespół idziemy. Problem w tym, że w sytuacjach krytycznych często panuje chaos i algorytm szybko idzie się czesać. Dlatego ja wolę myśleć o priorytetach niż o kolejności działań, a algorytmy traktować jako bardzo dobre źródło tych priorytetów. Za przykład weźmy oklepany do granic możliwości algorytm BLS:
Zaczynasz od oceny bezpieczeństwa, bo jak Cię przejedzie samochód to nikomu nie pomożesz. Ale to nie jest punkt do odhaczenia na samym początku, a potem to już ciul. Bezpieczeństwo ratownika jest priorytetem przez cały czas trwania akcji. Gdyby kolega pacjenta wyskoczył na Ciebie z wielkim nożem, nie uznałbyś bezpieczeństwa za temat zamknięty.
Idźmy dalej, sprawdzenie reakcji wydaje się jednorazową czynnością, ale tylko u pacjentów w NZK, u których nie spodziewamy się nagłej poprawy. Co innego pacjenci na granicy, regularnie oceniamy ich stan świadomości, bo jest to najistotniejszy wykładnik stanu.
Jeśli pacjent jest przytomny, drożność dróg oddechowych zakładamy zwykle automatu, ale u nieprzytomnego to nagle staje się najbardziej paląca potrzeba.
A jeśli już drogi oddechowe są drożne, to jak wygląda sam oddech.
Bardzo logicznie są też ułożone czynności w razie zatrzymania krążenia. Najpierw ZRM, bo niechybnie będzie potrzebny, potem AED, bo ma szansę skrócić nam czas do defibrylacji i dopiero potem RKO, które tylko kupuje nam czas do oceny rytmu.
Być może uczysz albo będziesz uczył BLS. Mam nadzieję, że takie spojrzenie na algorytm będzie pomocne, a może sam doszedłeś do podobnych wniosków?