Czy w pracy może być za dobrze?

Jest bardzo ważne pytanie, które słyszałem wiele razy od młodych medyków, ale źle zadawane. To pytanie brzmi: „Jak nie przynosić problemów z pracy do domu?”.

Nie to jest, moim zdaniem, największym zagrożeniem. Dom jest bezpieczną przystanią, w której możemy odpocząć, opowiedzieć o ciężkim dniu, kłótniach z kolegami i trudnych pacjentkach (albo odwrotnie, o kłótniach z pacjentami i trudnych kolegach). Od tego są najbliżsi, żeby nas wspierać i wesprzeć się na nas, kiedy tego potrzebują. Problem zaczyna się, kiedy to zaczyna działać w drugą stronę. Kiedy to nasz dom, związek, dzieci są większym wyzwaniem a praca staje się ukojeniem, ucieczką, odskocznią. Dlaczego to taki niebezpieczne?

Jeśli przychodzisz do pracy złapać oddech, to nie będziesz dawał pacjentowi tyle ile byś mógł. Fajnie się rozmawia z kolegami i koleżankami, ale często pacjent się temu biernie przysłuchuje, wyłączony z rozmowy, jak przedmiot. A jeśli już włączasz pacjenta w tę rozmowę, to granica pomiędzy żartowaniem z nim, a z niego, jest cienka. Ciężko to wyczuć, jeśli chcesz się odprężyć po kłótni z nastoletnią córką. Łatwo wtedy też wyładować swoje nerwy na współpracownikach, albo na pacjentach, którzy nie mają się jak obronić.

I oczywiście nic nie jest czarno-białe. Mamy ząbkujące dzieci, chorych rodziców, skomplikowane związki i nigdy nie będziemy w 100% profesjonalni. Nasze życie prywatne będzie nam czasami przeszkadzać w pracy, bo jesteśmy tylko ludźmi. Problem pojawia się, kiedy ta ucieczka w pracę staje się normą.

Dysproporcja zaczyna narastać. W domu są problemy, kłótnie i oczekiwania. W pracy jesteś medykiem, jesteś KIMŚ. Kiedy praca staje się dużo atrakcyjniejsza niż życie rodzinne, wypełnia ona coraz więcej czasu. Dlaczego by nie? Przynosi pieniądze, nagradza za zaangażowanie, daje osobistą satysfakcję. Do czasu.

Zaniedbując relacje z bliskimi, tracisz swoją bezpieczną przystań. Jakość pracy spada, bo spada poziom cierpliwości i staranności. Gromadzi się frustracja, która musi się gdzieś podziać. Jeśli nawet nie przelewasz jej na ludzi, to idziesz w działania autodestrukcyjne. Telefon, używki, hazard. Znałem osobiście dwóch anestezjologów, którzy przez trudności osobiste stracili życie.

Jeśli chcesz zadbać o swoje życie zawodowe, zadbaj o swoje życie prywatne.

Być może pomyślałeś sobie „To o mnie…” albo „Ale bzdury!”. Daj znać, jeśli ten tekst Cię jakoś poruszył.