Dla 30-letniego Roberta to był pierwszy i zarazem ostatni w życiu przebiegnięty maraton.
Nikogo nie zaniepokoiły ból i zawroty głowy, ból i skurcze mięśni a nawet mdłości i wymioty. W końcu wielu innych, wyczerpanych biegaczy miało podobne objawy. Dopiero zaburzenia świadomości skłoniły lekarzy SOR do pogłębienia diagnostyki.
Spodziewano się hiponatremii (niskiego poziomu sodu w osoczu). Przy tak intensywnym wysiłku uzupełnianie samej wody może nie być wystarczające i ujawnia się utrata sodu z potem. Część sportowców jest wyjątkowo na tę utratę podatna i dla nich niezbędne mogą być zawierające sód napoje izotoniczne.
Jednak u Roberta wynik 130 mmol/L, przy normie od 135 mmol/L nie był imponująco niski, nie wyjaśniał zaburzeń świadomości. Dopiero TK głowy przyniosło szokujące odkrycie.
Oprócz obrzęku mózgu spowodowanego niskim sodem, wykryto masywne wodogłowie. Ta kombinacja okazała się śmiertelna. Skąd wodogłowie?
Wdowa przypomniała sobie, że parę miesięcy temu Robert skarżył się na bardzo silny ból głowy. W pośmiertnej analizie płynu mózgowo-rdzeniowego znaleziono podwyższony poziom ferrytyny, co sugeruje przebyte krwawienie śródmózgowe, którego wodogłowie może być powikłaniem.